Mecz ostatniejkolejki rundy jesiennej w sezonie 2017/2018 za nami. Traf chciał, że ostatnie spotkanie to derby. Za nami mecz z Iskrą Narzym!
Przed meczem było z góry wiadome że to spotkanie nie będzie należało do łatwych, i że Iskra bez walki nie odda trzech punktów. Wystarczy wspomnieć, kiedy po raz ostatni dość znacząco pokonaliśmy Iskrę. Ostatnie zwycięstwo różnicą większą niż jedną bramką to sezon 2000/2001!
Na wstępie warto wspomnieć, że po raz kolejny naszym zawodnikom przyszło grać w niezwykle trudnych warunkach. Mocno padał deszcz i całą pierwszą połowę graliśmy pod wiatr, który niekiedy wiał tak mocno, że piłka po prostu zatrzymywała się w powietrzu. Jednak nasi zawodnicy próbowali z tym walczyć i starali się konstruować jakieś akcje. Jednak obrońcy Iskry byli dobrze dysponowani w tym meczu. W pierwszym kwadransie gospodarze mieli jedną, bardzo groźną sytuację. Po prostopadłym zagraniu napastnik gości znalazł się sam na sam, ale Mateusz Dobucki zachował zimną krew i wygrał w tym pojedynku. Jednakże to nie my po tej akcji odpowiedzieliśmy golem, ale to Iskra jako pierwsza strzeliła bramkę. W 20 minucie po zagraniu z rzutu wolnego z lewej strony napastnik gości uprzedził naszego obrońcę i strzałem z pierwszej piłki tuż przy bliższym słupku umieścił piłkę w bramce. Dopieropo tym golu nasi zawodnicy ruszyli odważnie do przodu. Zaczęliśmy grać pressingiem, a zawodnicy Iskry zaczęli popełniać błędy jak choćby w 30 minucie. Obrońca gospodarzy podał do swojego bramkarza, a ten złapał piłkę i sędzia podyktował rzut wolny pośredni. Sytuacja wypisz wymaluj jak w meczu Polski z Armenią. Jednakże niestety nasi zawodnicy nie mają jeszcze takich umiejętności jak Robert Lewandowski strzał naszego zawodnika zatrzymał się na murze, którzy na linii bramkowej postawili zawodnicy Narzymia. Jednak to nie podziałało na nas deprymująco i w 38 minucie udało się wyrównać. Ładnym dośrodkowaniem z rzutu wolnego popisał się Piotr Czarnecki, a najlepiej w polu karnym odnalazł się Dominik Strungowski, który zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Do przerwy był wynik 1 : 1.
Po przerwie to naszym zawodnikom przyszło grać z wiatrem, a gospodarze musieli męczyć się, by wyprowadzić jakąś akcję. Zaczęliśmy grać szybciej, dokładniej i skuteczniej. Próbowaliśmy uderzać na bramkę, ale z reguły były to strzały niecelne. Aż do 62 minuty. Po złym wybiciu bramkarza piłkę w okolicy 30 metra przejął Piotr Czarnecki. Piotrek nie zastanawiając się długo posłał idealne prostopadłe podanie do Kacpra Wiśniewskiego, a Kapi z pełnym impetem uderzył w prawy dolny róg dając nam wymarzone prowadzenie. Niestety po tej bramce zamiast podwyższyć wynik daliśmy się nieco zdominować zawodnikom z Narzymia. Na wyrównanie potrzebowali oni 7 minut. W 69 minucie po akcji prawą stroną napastnik gospodarzy dostał piłkę w okolicy dwunastego metra i mocnym strzałem po ziemi wyrównał stan meczu. Mateusz Dobucki próbował wyciągnąć ten strzał, ale piłka nabrała poślizgu i znalazła się w siatce. Ostatnie 20 minut to bardzo intensywne opady deszczu i co raz mniej dokładna gra. Zawodnicy obydwu drużyn niewątpliwie mieli w nogach trudy tego meczu i ciężko było liczyć, że w takich warunkach będziemy świadkami szalonej końcówki. Obydwie drużyny próbowały zdobyć gola na wagę trzech punktów, ale niestety nie udało się i mecz zakończył się podziałem punktów.
Warto na końcu dodać, że nasi zawodnicy zupełnie zneutralizowali snajpera gości Dawida Arczewskiego, który w tym meczu był praktycznie nie widoczny.
Z reguły po meczu nie wspominałem o pracy sędziów, ale w tym spotkaniu arbiter główny pokazał co potrafi. O ile sędziowie liniowi spisali się bez zarzutu., o tyle główny nie kontrolował tego co dzieje się na boisku.Najpierw nie wyrzucił z boiska zawodnika Iskry, który bez pardonu uderzył w klatkę piersiową naszego zawodnika, a potem jak z kapelusza częstował żółtymi kartkami naszych zawodników. Na szczęście na meczu był obserwator i sam stwierdził że bardzo rozlegle opisał sędziowanie w tym spotkaniu.
Boisku w Narzymiu to bardzo trudny teren i raczej nie możemy narzekać na taki wynik. Na pewno lekki niedosyt pozostanie, ale mało kto chciałby grać w takich warunkach. Za walkę naszym zawodnikom należą się wielkie brawa. Po spotkaniu byli źli tylko na siebie. Nie na słabe sędziowanie, nie na pogodę, ale na siebie. To pokazuje jak ambitnie zagrali nasi piłkarze i jak bardzo chcieli zgarnąć 3 punkty.
Skład Welu :
M. Dobucki - A. Bąbalicki, C. Jasik, D. Strungowski, M. Napiórkowski - P. Gerlej, Ł. Sobociński, K. Gierwatowski, P. Schmeichel (58' T. Perowicz) - P. Czarnecki, K. Wiśniewski (67' M. Marchelek)
W najbliższych dniach pojawi się szczegółowe podsumowanie rundy.