Derby w Smykówku między miejscową Iskrą a nami był to pojedynek o panowanie na dnie.....
:Pierwszą połowę wybraliśmy z wiatrem aby atakować ale....okazało się, że to gospodarze grający pod wiatr lepiej weszli w mecz. Już w 2 min nasz obrońca faulem ratował nas przed sytuacją sam na sam, za co otrzymał żółtą kartkę. Kolejna akcja gospodarzy to kopia poprzedniej - znowu długa piłka na napastnika Radosława Cieszyńskiego a ten w sytuacji sam na sam pokonuje naszego bramkarza. Nie otrząsnęliśmy się po bramce a już mogliśmy dostać drugą. Znowu dzida, i w sytuacji sam na sam ratuje nas słupek. Od tego momentu zaczęliśmy grać dużo uważniej w obronie, a i akcje z przodu zaczęły się zazębiać. Niestety dla nas, nasze akcje kończyły się na 30 metrze przed bramką rywali bo brakowało ostatniego podania. W końcu udało się nam stworzyć sytuacje - po dokładnym dośrodkowaniu od Andrzeja Olewniczaka sam na sam wystartował Groszek ale nie opanował piłki i nic nie wyszło z tej sytuacji. Kolejną naszą sytuację przerwał sędzia - Mateusz Karolak wystartował sam na sam z bramkarzem ale sędzia dopatrzył się spalonego. Decyzja ta, wywołała salwę śmiechu nawet u miejscowych kibiców. Mieliśmy też sytuację z wolnych ale strzał Mateusza poszybował nad poprzeczką a strzał Huberta trafił w mur. W końcu, w 29 minucie do bezpańskiej piłki na 25 metrze dopadł nasz kapitan, bez zastanowienia odpalił bombę w stronę bramki i bezradny bramkarz gospodarzy odprowadził piłkę wzrokiem. Zero szans na obronę a bramka z kategorii stadiony świata. Pobramce rzucamy się dalej do ataku ale brakuje dobrego ostatniego podania albo zimnej krwi pod bramką.
Druga połowa to nasza gra pod wiatr i paradoksalnie szło nam dużo lepiej niż w pierwszej połowie. Szczególnie z lewej strony boiska sialiśmy popłoch w szeregach obrońców Iskry. Najpierw doskonała okazją zmarnował Mateusz Karolak, który ograł 3 rywali ale uderzył nad bramkę. W podobny sposób swoją akcję zakończył Groszek, który też w sytuacji sam na sam strzelił za wysoko. W 57 minucie wyszliśmy na prowadzenie za sprawą Mateusz Ignatiuka. Piłką w środkowej strefie przejął Hubert Otremba, przebiegł kilka metrów i delikatnie wrzucił piłkę za plecy obrońców. Mario popędził sam na sam i strzałem w krótki róg dał nam prowadzenie. Chwilę później za Huberta wszedł Wojtek i mógł rozstrzygnąć losy meczu ale...w sytuacji sam na sam przewrócił się na piłce a głową z 3 metrów trafił w bramkarza....
Ostatnie 20 minut to dużo chaosu i przewaga gospodarzy. Nie wynikało to z ich dobrej gry a z postawy sędziego. Sędzia, którego pamiętamy z Gwiździn po raz kolejny potwierdził, że bardzo lubi pomagać miejscowym. Robił wszystko co możliwe, żeby dać punkt gospodarzom, na szczęście udało się nam dowieźć korzystny wynik do końca